niedziela, 16 czerwca 2013

Zawsze bierz pod uwagę fakt, że możesz się mylić.

Kinga Dunin


Los sobie okrutnie sobie ze mnie zadrwił, ale w obliczu tego, co mogłoby się stać, gdybym jednak nie dowiedziała się prawdy, to nie było nic złego. Szok, radość, rozgoryczenie, euforia, a przede wszystkim ulga. Wszystkie te uczucia przeplatały się ze sobą, kiedy mój lekarz ze strapioną miną przepraszał mnie za zaistniałą pomyłkę. Okazało się, że ktoś przekręcił moje nazwisko i trafiły do mnie wyniki, które nie były moje. Byłam prawie zupełnie zdrowa, a z moich wyników wyszło, że mam lekki stan zapalny.
Kiedy wychodziłam z gabinetu, ledwo idąc, bo nadmiar emocji uderzył we mnie obuchem, nie wiedziałam, czy śmiać się, czy płakać. Kiedy wsiadałam do samochodu i przekręcałam klucze w stacyjce i zupełnie nie wiedziałam, co do cholery działo się ze mną przez ostatnie kilka tygodni. Kiedy parkowałam pod blokiem nie wiedziałam, jak się nazywam. A kiedy wpadłam do mieszkania z niesamowitą energią pakując parę rzeczy do torby, z bananem na twarzy, czułam się jak pani świata.
W tym momencie mojego życia zrozumiałam, jaką siłę ma potęga podświadomości, bo w końcu z moim ciałem nie działo się nic złego, problem polegał na tym, że wmówiono mi, że jestem chora. A to zniszczyłoby mnie jeszcze szybciej, niż najgorsza nawet choroba, bo wręcz czułam, całym swoim jestestwem, że nie mam najmniejszych szans na normalne życie.
Pokonanie drogi do Kędzierzyna ze śpiewem na ustach zajęło mi mniej czasu niż zazwyczaj, może ze względu na godzinę, w której zwykle nie ma korków, a może dlatego, że ten dzień miał być po prostu dobry.
Fakt, że Marcina nie było w jego mieszkaniu nieco ostudził mój zapał, ale konsekwentnie, tak, by nie stracić rozpędu, wsiadłam w samochód i pospiesznie udałam się na halę. Nie mogłam się doczekać tego momentu, kiedy będę mogła rzucić mu się na szyję, co zawsze sprawiało mi pewne trudności i podzielę się z nim radosną nowiną.
Nie był to idealny moment, bo Marcin wręcz wytoczył się z hali, szedł ze spuszczoną głową, z jeszcze mokrymi po prysznicu włosami i w pierwszej chwili nawet mnie nie zauważył, ja jednak narobiłam tyle hałasu, że nie sposób było mnie nie dostrzec. Naskoczyłam na niego piszcząc i jestem pewna, że wyglądałam przy tym jak chora z miłości fanka.
- Nie jestem chora, rozumiesz?! – krzyczałam w euforii kiedy ściskałam go mocno.
- To cudownie, ale jak to?
Marcin był totalnie zdezorientowany i choć szczęśliwy, to jednak chyba stwierdził, że jestem chora psychicznie i należy mi się dokładnie przyjrzeć, czy aby na pewno nie mam jakichś innych objawów.
Nie bacząc na to, jak wyglądam w jego oczach, pokazałam mu wyniki i z podekscytowaniem opowiadałam całą swoją historię, dziękując w duszy Bogu za to, że potoczyła się właśnie w ten sposób.



To wcale nie jest takie nieprawdopodobne, bo jak ostatnio zobaczyłam swoje wyniki badań, to naprawdę nie wiedziałam, że nazywam się w ten sposób. ;)
Brak tu sensu, nie jestem dumna.