Krystyna
Siesicka
Są takie momenty w życiu, kiedy czujesz, że żyjesz, że świat
po prostu należy do ciebie. Są też takie pomyłki, które mogą zaważyć na twoim
życiu. Moment należał do mnie, ale to nie ja się pomyliłam.
Tego dnia po prostu się przełamałam i poszłam po raz kolejny
do lekarza, który poza przepisaniem standardowych leków, zalecił ponowne
badanie krwi. Wróciłam do domu i nie działo się nic szczególnego poza tym, że
pod moim oknem kosili trawę, co doprowadzało mnie do szaleństwa i musiałam
szczelnie pozamykać wszystkie okna, co jeszcze bardziej potęgowało to moje
szaleństwo.
Marta wpadła jak burza, z butelką wina w ręce i oznajmiła
bardzo stanowczym tonem, już od progu, że się zakochała. Zbiło mnie to nieco z
tropu, bo kto jak kto, ale Marta należała do zdobywczyń i jakoś nie widziałam
jej w roli głupiutkiej, zakochanej dziewczyneczki. Bardziej pasowała mi do roli
nieugiętej dominy pastwiącej się nad swoim uległym, z wielką satysfakcją
wbijając swoje niebotycznie wysokie szpilki w jego plecy. Skoro jednak moja
przyjaciółka postanowiła odmienić jakoś swoje życie, musiałam ją wesprzeć i
wysłuchać pieśni pochwalnych na temat jej nowego i chyba jedynego jak do tej
pory obiektu westchnień.
Dopiero następnego dnia, kiedy wstałam z łóżka lewą nogą,
tak jak lubię najbardziej, bo zupełnie nie wierzę w zabobony, poczułam, że to
będzie dobry dzień. Noc z Martą zniosłam zadziwiająco dobrze i nawet nie
przeszkadzało mi jej chrapanie, bo kiedy w końcu opadła z sił, które wyciągnęło
z niej jej nieustanne trajkotanie, stwierdziła, że po prostu nie może już
wrócić do domu i jak gdyby nigdy nic zasnęła obok mnie, w moim łóżku. Nawet
bawił mnie fakt, że mogę się nad nią trochę popastwić, bo drastyczne pobudki
nie były jej ulubionym zjawiskiem.
Pewnie spędziłybyśmy wspólnie uroczy dzień, gdyby nie fakt,
że mój telefon zaczął dzwonić. Z myślą, że to Marcin, odebrałam go nie patrząc
na wyświetlacz i nieco zbyt kokieteryjnie zamruczałam do słuchawki. Odpowiedź
zwaliła mnie z nóg, bo po pierwsze, mój rozmówca miał bardzo stanowczy głos, po
drugie, ten głos należał do kobiety, a po trzecie, nie potrafiłam uwierzyć w
słowa, które płynęły do mojego ucha. Dobrze, że siedziałam, a za plecami miałam
łóżko, bo upadek był łagodny. Wzywano mnie do przychodzi w trybie pilnym, bo nastąpiła
pomyłka.
Pomyłka, która omal nie zniszczyła mi życia.
Korzystając z okazji, że wena ze mną jest i wariuję, bo mam przeczucie, że samolot sprawi nam niezbyt przyjemną niespodziankę. A ja lubię latać. I to przeczucie powoduje, że jest mi źle.
Gdybym nie wróciła - pamiętajcie, że Was kocham.